Folwark publiczno–prywatny: róg obfitości dla wybranych, sponsorowany przez wszystkich.
Autor: Atlas
Korupcja, od najdawniejszych czasów, stanowiła integralną część każdej formy władzy. Jest to zjawisko, które nieustannie towarzyszy rządzącym, zrodzone z samej natury władzy, która skłania do deprawacji nawet tych najbardziej uczciwych. Im większa jest władza, tym większe jej korupcyjne zapędy prowadzące do przekraczania kolejnych granic moralnych, społecznych i prawnych. System, w swej naturze, wręcz zachęca przywódców do eksperymentowania z własnymi granicami testując stopniowo, jak daleko mogą się posunąć, zanim zostaną powstrzymani przez opinię publiczną lub instytucje kontrolne.
W opisywanej sprawie mamy do czynienia z absolutna kombinacją zdarzeń, która gdyby nie była tak poważna, to zakrawałaby na śmieszność. Poziom bezczelności i absolutnej bezkarności u rządzących elit był i zapewne zawsze będzie wysoki, ale nie to w tej historii jest alarmujące. w tej historii istotne jest coś więcej niż tylko oburzenie. Musimy zadać sobie – wszystkim nam – fundamentalne pytanie: po co nam takie państwo, w którym instytucje i państwowe spółki, służą jako prywatne folwarki dla wąskiej grupy ludzi, pozwalając im na uwłaszczanie siebie i swoich rodzin? Czy w ogóle potrzebujemy państwa, które przestało spełniać swe pierwotne cele? Czy istnieje jeszcze jakakolwiek uzasadniona rola dla takiego organizmu, który zamiast służyć dobru społeczeństwa, staje się narzędziem w rękach nielicznych do osiągania prywatnych korzyści?
Kto jest kim?
W tej historii ważne będzie też, aby dobrze poznać kto jest kim, jaką odgrywa rolę i za jakie sznurki pociąga. System jaki stworzyli sobie Ci ludzie jest niezwykle dobrze przemyślany.
Daniel Obajtek jest postacią, której nazwisko w ostatnich latach nie schodziło z pierwszych stron gazet i portali. Jego kariera rozkwitła z takim impetem, że nie przesadzając, sam Nikodem Dyzma mógłby mu pozazdrościć. Jednakże, mimo tej powszechnej wiedzy, szczegóły jego działań jako szefa państwowego giganta – Orlenu, którego stanowisko objął w 2018 roku, pozostają w dużej mierze nieznane.
W ostatnim czasie wyszły na jaw doniesienia o tym, że od momentu objęcia przez niego stanowiska, Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) miało podsłuch w gabinecie prezesa tego przedsiębiorstwa paliwowego. Ujawnione informacje rzucają nowe światło na relacje i skalę wątpliwej działalności prezesa wewnątrz tej instytucji.
Ale o co chodzi?
Wkrótce po objęciu przez niego stanowiska odwiedził prezesa Piotr Nisztor, dziennikarz z „Gazety Polskiej”, prywatnie sympatyk PiS. Poprosił go o pomoc w znalezieniu pracy dla członków jego rodziny – żony i ojca, na co szef Orlenu odpowiedział: — My o nią zadbamy i się zaopiekujemy. Tak samo z ojcem.
Nisztor za okazaną dobroć, rewanżuje się swoimi sensacyjnymi ustaleniami w sprawie afery GetBack, o której też w mediach było swego czasu głośno. W wielkim zaufaniu mówi Obajtkowi, że ma w posiadaniu nagranie, z którego wynika, że wiedzieli o niej czołowi politycy, w tym nawet ojciec premiera Morawieckiego.
Gdy Obajtek dowiaduje się o istnieniu nagrania uderzającego w Morawieckich, prosi Nisztora o jego przekazanie. Szef Orlenu wyjaśnia, że nagranie jest potrzebne, ponieważ cytując: „by tych sk***ów w końcu na smycze pozawiązywać”.
Jak widać w rozmowach poza obiektywami kamer, jest pełna swoboda w wyrażaniu prawdziwych myśli i przekonań. Osoby na stanowiskach, zachowują się jakby były w dyspozycji zupełnie prywatnych środków, wiedząc, że za swoje zachowanie nie poniosą żadnych konsekwencji. Co przykre, oni niestety mają rację. Ale to nie koniec dobrej zabawy na państwowych stołkach.
Matki, żony i kochanki
Chyba każdy, kto mieszka w mniejszym mieście lub ma krewnych na prowincji jest w stanie opisać sytuację gdzie gminą czy powiatem od dekad rządzi dynastia ludzi o tym samym nazwisku. Najczęściej krewni burmistrza, a gdy tych zabraknie, pomniejsze stanowiska zajmują jego znajomi. O ile tutaj – wszystko zasadniczo pozostaje w rękach ludzi, którzy mogą tę sytuację zmienić, gdyby tylko zdecydowali o tym w wyborach, tak znacznie ciekawszym zjawiskiem, lecz o podobnej naturze pozostaje obsadzanie rad nadzorczych i zarządów. Tam już znacznie łatwiej ukryć się w tłumie i cięzko znaleźć wzajemne powiązania, jednak po wnikliwej obserwacji i to nie stanowi problemu.
Aleksandra Dołhan, czyli żona Piotra Nisztora, została po 2015 r. członkiem rad nadzorczych spółek PZU Centrum Operacji, PKO BP Finat i należącego do Agencji Rozwoju Przemysłu Instytutu Wzornictwa Przemysłowego. Ojciec dziennikarza Zdzisław został zaś członkiem rady nadzorczej należącej do PZU spółki Armatura Kraków i wiceprezesem zarządu w spółce ZEP Centrum Wykonawstwa Specjalistycznego.
Najwyższa półka. Kolejno, żona dziennikarza znalazła zatrudnienie w Orlenie, a ojciec został prokurentem w należącej do Orlenu spółce Energa-Operator. Doprawdy szybko i sprawnie przeprowadzone zmiany kadrowe. Z pewnością osoby powołane na te stanowiska wyróżniały się najwyższymi kwalifikacjami a fakt wzajemnych powiazań jest czysto przypadkowy. Przecież mogło się tak zdarzyć.
Z nagrania wynika również, że z prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem dziennikarza Piotra Nisztora łączą zażyłe, wręcz przyjacielskie relacje. Nisztor jest rekordzistą wśród dziennikarzy, którzy odwiedzali Obajtka w okresie, gdy rządził koncernem. Z ujawnionych danych wynika, że był on u niego 72 razy, w okresie od 2018 – 2024. Widać, że Panowie bardzo się lubili.
Obraz wyłaniający się z powyższej sytuacji, poraża nie tylko arogancją i butą ludzi na stanowiskach. Zachowanie byłego prezesa Orlenu oraz świadomość, że podobne sytuacje mają miejsce wielokrotnie i nagminnie, stanowią ostrzeżenie dla nas jako społeczeństwa. Dlaczego niejako znormalizowaliśmy taki stan rzeczy? Czemu to ignorujemy, tylko klnąc pod nosem i rzucając inwektywy w ekran telewizora czy komputera? Dlaczego swoją biernością, tolerujemy takie zachowania?
Czemu jako społeczeństwo przyzwalamy na to, by nadużycia władzy były uznawane za normalne? Dlaczego nie skupiamy się na miejscach, gdzie te zjawiska są rzadkością, a nie regułą i nie bierzemy z nich przykładu? Istnieje potrzeba zorganizowania się obywateli, by stopniowo naprawić ten stan rzeczy i wykluczyć ludzi takich jak Daniel Obajtek na zawsze z życia publicznego oraz możliwości piastowania przez nich jakichkolwiek stanowisk.
Kraje muszą stać na niezawodnie działających instytucjach, a tu mamy do czynienia z zagarnięciem jednej z nich (Spółki Skarbu Państwa) do celów osobistych, teraz też są dowody na to, ze nowa ekipa po prostu przejmuje instytucje nie mając ani intencji ani planu na ich naprawę.
Zatem czy jest w ogóle sens dalszego funkcjonowania takiej „demokracji” która przypomina sztafetę? Cztery lata rozkradania i żerowania, po to aby za następne cztery kolejna ekipa kontynuowała ten pasożytniczy wyścig? Spółki Skarbu Państwa od zawsze były kopalniami złota dla ludzi, którzy na rynku i w warunkach prywatnych zginęliby w ciągu 24 godzin, a tak? Dzięki systemowi który dla siebie stworzyli są perfekcyjnie zabezpieczeni, gwarantując sobie i swoim rodzinom dobrobyt za pieniądze podatników.
Rozczarowujący jest też fakt, że dziennikarz – Piotr Nisztor zamiast wykorzystać swój zawód aby dokończyć dzieła demaskacji, samemu chciał dostać „kawałek tortu” To także kolejne z wielu upokorzeń, dokładających cegiełkę do i tak już nadwyrężoną reputacji zawodu dziennikarza w Polsce.
Podsumowanie – co z tym fantem zrobić?
Opisywane wydarzenia, jasno pokazują, za kogo mają nas rządzący i co sądzą o naszej woli, decyzyjności czy mocy sprawczej. Myślą, że nic nie możemy z tym zrobić i co przerażające – mają 100% racji. Nie możemy zrobić nic. Idąc na wybory i oddając na nich głos, wyrażamy zgodę na 4 lata bezkarnego panoszenia się na włościach i korzystania przez nich z dobrodziejstw folwarku. Mówimy tutaj oczywiście o Państwie i jego instytucjach oraz jego spółkach.
Rozbuchany etatyzm sprzyja tego typu patologiom, bo jak możemy zauważyć każdy rząd, tylko zwiększa ilość ministerstw, urzędów, i urzędników, spółek skarbu państwa i innych bezproduktywnych owoców każdego systemu opartego na rozdawnictwie i kolesiostwie.
W obliczu zagarniania publicznych instytucji do celów osobistych oraz braku skuteczności w naprawianiu tychże przez nowe ekipy rządzące, coraz częściej pojawiają się głosy sugerujące radykalne rozwiązania. Jednym z proponowanych remediów na ten stan jest całkowita likwidacja publicznych instytucji oraz ich prywatyzacja.
W środowisku prywatnych przedsiębiorstw, gdzie priorytetem jest osiągnięcie zysku, przypadki przepalania zasobów, korupcji czy nepotyzmu miałyby mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia. Ponadto, wszelkie działania sabotujące produktywność firmy zostałyby szybko wykryte i zakończone a ich sprawcy pociągnięci do odpowiedzialności, co więcej byłaby od nich wyegzekwowana rekompensata a byłby to zapewne, dopiero początek nieprzyjemności.
W obecnej sytuacji żadnych konsekwencji skorumpowani zarządcy nie muszą się obawiać. W rezultacie, prywatyzacja instytucji publicznych może być rozważanym środkiem zapobiegającym nadużyciom.
Z drugiej strony padną zasadne pytania o to, jakie rozwiązania zaproponować w zamian? Kiedy zlikwidujemy instytucję Spółki Skarbu Państwa to jak unikniemy ryzyka przejęcia zasobów i produkcji przez inne kraje i inny kapitał? Pytanie brzmi – dlaczego tak naprawdę mamy tego unikać? Czy większym zagrożeniem jest krajowy, skorumpowany lider czy zagraniczny, dobry zarządca prowadzący dochodową działalność i płacący podatki z pożytkiem dla wszystkich wokół?
Czy to nie my, jako konsumenci i obywatele powinniśmy mieć możliwość głosowania w sposób najbardziej efektywny, czyli naszym portfelem? W sytuacji upaństwowienia spółek takiej możliwości jesteśmy pozbawieni i chyba o to rządzącym i ludziom z nimi powiązanymi chodzi.
Ktoś kiedyś powiedział – „Gdyby wybory mogły cokolwiek zmienić, to już dawno by ich zakazano” i z ta gorzką refleksją na temat stanu demokracji przedstawicielskiej i perfekcyjnie zaprojektowanego „przez polityków – dla polityków systemu”, wszystkich czytelników pozostawiam.