Od kilku lat chodzi mi po głowie pomysł na reformę systemu demokratycznego, aby stał się on bardziej demokratyczny oraz aby zabezpieczał Państwo przed działaniami anty demokratycznymi rządzących. Bardzo proszę o doczytanie tego dokumentu do końca, za co z góry serdecznie dziękuję.
Zacznijmy od początku. Kogokolwiek by w Polsce nie zapytał, czy to tych z prawa, czy z lewa, czy z centrum o ich wpływ na losy kraju, 95% odpowie, że nie ma żadnego wpływu. Wybory każdy kojarzy z „festiwalem” obietnic, które to i tak nie zostają w większości przypadków spełnione, nawet po wygraniu wyborów przez daną partię. Sprawia to, że część wyborców jest kompletnie zniechęcona, albo przestała się interesować polityką i nie uczęszczają na wybory, druga część głosuje ze świadomością, że nawet popierane przez nich ugrupowania nie spełnią większości obietnic wyborczych. Jak można byłoby ten stan rzeczy zmienić?
Żyjemy w dobie telefonów mobilnych i internetu i z tego co zauważam, nawet starsza część społeczeństwa (choć nie 100%, ale o tym w dalszej części) dość sprawnie obsługuje komputer, czy komórkę, jeśli chodzi o najprostsze funkcje. Do czego zmierzam? Otóż proponuję założenie internetowej Platformy Obywatelskiej (w skrócie iPO), jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi. Powrót do korzeni demokracji, gdzie to naprawdę obywatele kraju decydują o losach własnej ojczyzny. Nie będzie już żadnych niespełnionych obietnic wyborczych. Oddajemy tym samym władzę w wasze ręce, w ręce obywateli.
Na czym to wszystko ma polegać? Otóż już dzisiaj mamy profile zaufane, czy też aplikacje typu „mObywatel” na komórkach. Nazwijmy je dla uproszczenia „Portalami”. Pragnę zaproponować możliwie najszerszą propagację tych portali, tak aby jak największa ilość pełnoletnich obywateli korzystała z nich. Nie chciałbym nikogo do niczego zmuszać, mam jednak mały gen anarchisty i brzydzę się zmuszaniem kogokolwiek do czegokolwiek nawet w dobrej wierze czy dla dobra jego samego. Niech każdy decyduje sam o sobie. Proponuję zaimplementowanie w Portalach prostej aplikacji „Sejm”, gdzie można będzie podglądnąć wszystkie projekty ustaw poddawane aktualnie pod głosowanie w Sejmie, jak również możliwość głosowania „za” lub „przeciw” tym ustawom przez każdego obywatela. Mało tego, portale powinny dawać możliwość zgłaszania własnych projektów i poddawania ich pod głosowanie ogółu.
Dla uproszczenia przyjmijmy, że w Polsce mamy 10 milionów pełnoletnich obywateli z prawem głosu. Sejm i Senat działają jak dotychczas, w przypadku zgłoszenia przez posłów nowego projektu ustawy, zostaje ona procedowana w Sejmie i Senacie na dotychczasowych zasadach, ale dodatkowo jest ona publikowana w Portalach i poddawana głosowaniu społecznemu.
Przykładowo: W Sejmie procedowana jest ustawa X, od tego momentu przez np. 10 dni pojawia się ona w portalach i obywatele mają możliwość opowiedzenia się za lub przeciw danej ustawie. Załóżmy że, aby głos społeczeństwa był w ogóle brany pod uwagę, różnica głosów za i przeciw powinna być większa niż 25% ogółu obywateli z prawem do głosowania. Czyli dla przykładu głosów „za” było milion, a głosów „przeciw” 3,5 miliona, różnica wynosi 2,5 miliona co stanowi 25% ogółu wyborców (z przyjętych przykładowo 10 milionów). Oczywiście ten próg można ustawić na dowolnym poziomie. Jeżeli żadna z opcji nie uzyskała progu 25%, nic nie ulega zmianie, czyli obie izby parlamentu procedują ustawę jak do tej pory, a po upływie 10 dni ustawa znika z Portali.
Co jednak, jeżeli głosowanie obywateli osiągnęło zakładany poziom 25%? Załóżmy, że parlament ustawę przegłosował na „tak”, natomiast w wyniku głosowania na Portalach różnica sprzeciwiających się ustawie do tych jej popierających osiągnęła poziom 25% lub więcej. W takim przypadku Sejm ma szanse odrzucić sprzeciw obywateli, ale do tego potrzebuje już większości bezwzględnej, tak jak jest to przy odrzucaniu poprawek Senatu. W takim przypadku ustawa nadal jest poddawana pod publiczne głosowanie i żeby wyborcy mogli ponownie zawetować ustawę, muszą uzbierać już nie 25%, ale załóżmy 33% wynikające z różnicy głosów „za” i „przeciw”. Przyjmijmy, że ustawa jest na tyle bulwersująca, że poprzez portale wyborcy uzyskali wymagane 33%. W takim przypadku Sejm ma ponownie możliwość zawetowania głosu społeczeństwa, ale już wtedy większością kwalifikowaną 3/5. Jako, że do społeczeństwa powinno należeć ostatnie słowo, tak więc ustawa ponownie jest poddawana pod głosowanie na Portalach, ale już wtedy, aby ją odrzucić wyborcy muszą osiągnąć różnicę w głosach na poziomie 50%. Jeżeli im się to uda, to ustawa upada.
Ten sam system dotyczyłby również projektów ustaw, które nie znalazły akceptacji Sejmu i zostały odrzucone, jak również tych zgłaszanych przez opozycję. Wtedy to wyborcy mają szansę zmusić Sejm do ponownego procedowania danych ustaw w przypadku ich dużej akceptacji w społeczeństwie.
Brzmi to dość skomplikowanie, ale w gruncie rzeczy jest bardzo proste. Przypadki, kiedy faktycznie, któryś z progów procentowych zostanie osiągnięty przez wyborców, będzie sporadyczne. Jednak efekt psychologiczny, że jednak mam wpływ jako obywatel na to co politycy ustalają, będzie ogromny.
Wyborcy w portalach mają również możliwość zgłaszania własnych projektów ustaw i poddawania ich głosowaniu społecznemu. Jeżeli uzyskają poparcie społeczne w wysokości 25% na portalach, projekt ustawy trafia do Sejmu.
Wiemy, że społeczeństwo polskie nie jest zbyt dobrze wyrobione politycznie, to nie Szwajcaria, gdzie obywatele odrzucili projekt bezwarunkowego dochodu obywatelskiego z powodu nadmiernego obciążenia budżetu państwa, tak więc co się stanie, gdy ktoś zgłosi absurdalny, ale populistyczny projekt, typu: „Dla każdego po 5000 zł”? Na Portalach uzyskuje 25% poparcia, więc proceduje go Sejm i z oczywistych względów odrzuca większością bezwzględną. Jednak poddany ponownie pod głosowanie społeczne po rozstrzygnięciu w Sejmie, wyborcy uzyskują wymagane 33% głosów, Sejm ponownie odrzuca go większością kwalifikowaną, ale portale wykazują, że po tym fakcie projekt uzyskał w portalach ponad 50% poparcia. Co wtedy? Otóż wtedy Ministerstwo Finansów musi znaleźć gigantyczne środki, aby sfinansować absurdalny projekt, tak więc przedstawia wszystko to, co musi się stać, aby ten projekt mógł być sfinansowany i poddaje to pod głosowanie na Portalach. Przykładowo opodatkowanie wzrasta o 500% i taki projekt zostaje poddany ocenie społecznej i musi uzyskać ponownie ponad 25% poparcia, aby zapewnić finansowanie. Innymi słowy, społeczeństwo powinno zaakceptować nie tylko efekt, ale i jego skutki. Jeżeli tak się stanie (w co szczerze wątpię), nie ma wyjścia, projekt wchodzi wraz ze skutkami w życie. Wola suwerena jest w końcu najważniejsza.
System z punktu widzenia informatycznego byłby banalnie prosty, ma on za zadanie jedynie zliczać głosy i weryfikować numery PESEL, nic poza tym. Numery PESEL są już weryfikowane zarówno przy korzystaniu z Profilu Zaufanego, jak i z aplikacji mObywatel na komórkach, tak więc portale już istniejące weryfikują personalia i uniemożliwiają podszycie się pod kogoś innego, czy oddanie wielokrotnego głosu, tak więc zostaje jedynie liczenie do powiedzmy 25 milionów (aktualna ilość wyborców) i „wyrzucanie” tych wyników, które osiągną ilości progowe (25%, 33%, 50%). Do tego celu wystarczy jeden prosty serwer. Oczywiście granice procentowe, jak i czasowe są w tym opracowaniu przykładowe i można je ustawić dowolnie. Można progi procentowe obniżyć analizując ostatnie frekwencję przy wyborach parlamentarnych, tak aby dać wyborcom realną szansę na zdobycie przynajmniej pierwszego progu. Można je też podnieść, aby przypadki veta społecznego były naprawdę sporadyczne i nie blokowały za bardzo prac Sejmu.
Zachodzi jeszcze jedno pytanie, co z osobami wykluczonymi cyfrowo, czy w tym przypadku będzie się to wiązało automatycznie z wykluczeniem obywatelskim? Otóż nie. Na każdej poczcie w Polsce, będą wydrukowane specjalne do tego celu kartki pocztowe, gdzie trzeba będzie wypełnić jedynie 3 rubryki: PESEL, numer ustawy, oraz kratkę „jestem za”, lub „jestem przeciw”. Pani przy okienku będzie miała obowiązek zweryfikować PESEL na podstawie dowodu osobistego i to tyle. Kartki będą lądowały w urzędzie centralnym, gdzie pracownicy będą je pod nadzorem wprowadzali do systemu Portali. Oczywiście takie osoby, będą miały teoretyczną możliwość wysłania kilku kartek, ale w takim przypadku przy wprowadzaniu ich do systemu, program natychmiast to wychwyci i wyeliminuje kartki z PESELEM, który już jest zarejestrowany w systemie. Jedyną nierozwiązaną kwestią pozostaje pisemna publikacja tych projektów z ich numerami, dla tych wykluczonych cyfrowo obywateli, ale z pewnością jakiś prosty sposób można na to znaleźć. Z czasem problem wykluczonych zaniknie, gdy starsza generacja zostanie zastąpiona młodszymi.
Co daje ten system? Otóż daje on na bieżąco parlamentarzystom dokładny obraz oczekiwań i nastrojów społecznych. Po skończonej kadencji nikt nie będzie miał możliwości zarzucenia rządzącym czegokolwiek, gdyż wszystkie bez wyjątku ustawy były poddane w 100% konsultacji społecznej, jeżeli nie uzyskiwały odpowiedniego poparcia, to oznacza, że w społeczeństwie tego poparcia po prostu nie było. Dodatkowo system ten eliminuje problem łamania prawa i konstytucji, jak to przez ostatnie lata obserwujemy, myślę że przy takim systemie ogromna większość ustaw PIS-owskich nie miała by żadnych szans legislacyjnych ze względu na społeczne veto. Oczywiście system kontroli nad Portalami powinna mieć jednostka w pełni autonomiczna i niezależna od nikogo, coś na kształt komisji wyborczych. System powinien być również zabezpieczony programistycznie, tak aby uniemożliwić jakąkolwiek ingerencję w niego. Istnieją tego typu rozwiązania. Dodatkowo w tym rozwiązaniu aktywuje się politycznie większą ilość obywateli, gdyż widzą oni na własne oczy, że to od nich zależy, co i w jakiej formie zacznie obowiązywać w ich własnym kraju i że mają głos decydujący i mogą wpływać na własną rzeczywistość.
Systemowi można zarzucić jedynie przewlekłość legislacyjną, ale osobiście sądzę, że przypadki veta społecznego będą sporadyczne przy odpowiednio wysokim progu, poza tym można odpowiednio skrócić czas na głosowania społeczne, w końcu system będzie działał 24 godziny i 7 dni w tygodniu, a projekty ustaw bedą do wglądu zarówno w Profilu Zaufanym na komputerze, jak i w aplikacji mObywatel na telefonach komórkowych.
Poprzez Portale można również bez problemu przeprowadzać wszelkiego rodzaju referenda oraz w przyszłości wybory, których koszty będą właściwie pomijalne w porównaniu do obecnych.
Polska była drugim krajem na świecie po USA, który miał własną konstytucję. Dlaczego teraz nie miałaby być pierwszym krajem na świecie z prawdziwie Demokratycznym (duża litera nie przez omyłkę) systemem. Przecież idea demokracji sprowadza się do woli narodu, a dzisiejsza jej forma jest mocno wypatrzona przez to, że po wygranych wyborach beneficjenci, ani ich działania właściwie nie podlegają żadnej kontroli społecznej przez 4 lata do następnych wyborów.
Tomasz Kołaczek